Policja użyła gazu łzawiącego wobec posłanki w czasie interwencji. Magdalena Biejat z Razem została zaatakowana przez policjantów, kiedy monitorowała sytuację na pokojowej demonstracji w Warszawie.
Do zdarzenia doszło pod koniec środowych protestów przeciwko ograniczaniu praw kobiet. Brało w nich udział kilka tysięcy ludzi. Wskutek blokad policji demonstracja została podzielona na kilka mniejszych zgromadzeń. Posłanka Razem była z protestującymi na placu Powstańców Warszawy. Około 22.00 policja otoczyła protestujących i zablokowała im drogę wyjścia.
– Wśród demonstrantów nie działo się nic niepokojącego, to była spokojna, pokojowa demonstracja. Ludzie chcieli powoli się rozchodzić. Tłum skandował: “Puśćcie nas nas do domu”, ale policja nikogo nie wypuszczała. Policjanci w cywilu wyciągali z tłumu przestraszonych ludzi, którzy myśleli, że to atak prawicowych bojówek – relacjonuje Biejat.
W trakcie podejmowania czynnej interwencji policjanci wobec Biejat gazu łzawiącego, co widać na nagraniu dostępnym tutaj (źródło: Instagram, zxlifeofmyownxz).
– To skandal, że policjanci zamiast dbać o spokojny przebieg protestów, powodowali niepokój i chaos wśród demonstrujących. Kiedy tajniacy ciągnęli ludzi za kordon umundurowanej policji, podeszłam do nich i pokazałam legitymację poselską. Wtedy policjant bez munduru psiknął mi gazem w oczy – mówi Biejat.
Po użyciu gazu posłanka praktycznie nie mogła kontynuować wykonywania poselskich obowiązków na demonstracji.
– Ta sytuacja pokazuje, że policja nie miała żadnych oporów. Jeśli immunitet poselski nie działa, to strach pomyśleć, co może spotkać protestujących. Dlatego jesteśmy z nimi. W przeciwieństwie do tego, co mówi minister Kamiński, jestem przekonana, że miejsce posłów wśród ludzi, na ulicy. Jeśli służby w nieuzasadniony sposób używają siły, jeśli łamią prawa obywatelskie pokojowych demonstrantów, to naszym obowiązkiem jest interweniować – komentuje posłanka.