Partia Razem składa skargę do NIK na Gdańskie Nieruchomości podległe wiceprezydentowi Piotrowi Grzelakowi. Podczas wspólnej konferencji w Gdańsku z udziałem poszkodowanych lokatorów i posłanki Magdaleny Biejat lokalni liderzy ugrupowania podsumowali dotychczasowe interwencje w sprawach lokatorskich i zapowiedzieli kolejne działania.
– Problem mieszkaniowy dotyczy całej Polski, ale w Trójmieście widać jak w soczewce, że gdy odda się kwestię mieszkań wyłącznie wolnemu rynkowi, to wszystko staje na głowie – mówiła na dzisiejszej konferencji prasowej Anna Górska z zarządu krajowego Razem i jednocześnie liderka ugrupowania na Pomorzu. – Mieszkania w Trójmieście są dzisiaj droższe nawet niż w Warszawie. Przez wzrost popularności tzw. najmu krótkoterminowego szaleją ceny najmu długoterminowego. W dużej mierze jest to wina miast, które nie realizują swojego podstawowego zadania, czyli zapewnienia mieszkankom i mieszkańcom dachu nad głową, a w rosnących cenach mieszkań upatrują powodu do dumy – mówiła Górska.
Działacze Razem podkreślają także, że natychmiastowych zmian wymaga sposób zarządzania zasobem komunalnym. Dlatego zdecydowali się zaskarżyć miejski zakład Gdańskie Nieruchomości do Najwyższej Izby Kontroli. Przedmiotem skargi (pełna treść w załączniku) są "nieprawidłowości w nadzorowaniu i przydzielaniu lokali socjalnych na terenie gminy Gdańsk oraz niegospodarne zarządzanie powierzonym mieniem i przewlekłe załatwianie spraw". Gdańskie Razem domaga się kontroli m.in. pod kątem przeprowadzonych remontów, wyboru ich wykonawcy, zasad przyznawania mieszkań osobom z niepełnosprawnościami czy jawności danych dotyczących liczby mieszkań w zasobie miejskim.
Dziurawy dach i grzyb na ścianach
Swoje zarzuty gdańskie Razem uzasadnia konkretnymi ludzkimi historiami. Podczas konferencji głos zabrali nie tylko działacze ugrupowania, którzy wspierają lokatorów zmagających się m.in. z opłakanym stanem mieszkań komunalnych, ale także sami poszkodowani mieszkańcy. To np. Krzysztof Łuczkiewicz, gdańszczanin z Dolnego Miasta, poszkodowany przez odpowiedzialnych za politykę lokalową miasta. Pan Krzysztof przeszedł raka, walczy z postępującą niepełnosprawnością. Do niedawna prowadził Charytatywną Kluboświetlicę dla Małych i Dużych Gdańszczan i dalej angażuję się w pomoc potrzebującym. Od miesięcy wspierają go gdański aktywista miejski i członek Razem Tomasz Rurkowski oraz radna dzielnicy Dolny Wrzeszcz Aleksandra Kulma (również członkini Razem).
Pan Łuczkiewicz zamieszkuje rozpadającą się oficynę przy ul. Sempołowskiej. Jego mieszkanie jest w opłakanym stanie: pleśń, grzyb, niedziałające instalacje.– Winą za stan lokalu Gdańskie Nieruchomości obarczały lokatora. Instytucja zarzucała najemcy między innymi obciążenie stropu prywatnymi rzeczami, głównie książkami. W czasie jednej z niezapowiedzianych wizyt urzędnicy opisali lokal jako niezdatny do zamieszkania przez ludzi, ale kolejne kontrole pomijały tę opinię. Dopiero po latach przepychanek, interwencji, masie korespondencji, miasto w końcu zwróciło uwagę na sytuację pana Krzysztofa. Dlaczego? Bo sprawą zajęły się trójmiejskie media – tłumaczył Rurkowski.
– Działania władz na Dolnym Mieście sprowadzają się do upiększania reprezentacyjnych głównych ulic i stojących przy nich kamienic, oraz kamuflowania rozpadających się oficyn na ich zapleczu. Mam orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności i od lat nie mogę korzystać z wózka inwalidzkiego, bo uniemożliwiają to kręte i strome schody na klatce schodowej. Od ponad 6 lat wnioskuję o wymianę zajmowanego mieszkania komunalnego – opowiedział Łuczkiewicz. Według lekarzy stan techniczny, brak ogrzewania i ogromne zagrzybienie ma niszczący wpływ na jego zdrowie. – Nabawiłem się astmy, POChP a w końcu również raka układu oddechowego. Gdyby nie pomoc przewodniczącej Aleksandry Kulmy i działacza Tomasza Rurkowskiego pewnie leżałbym już Cmentarzu Łostowickim – podsumował mężczyzna.
Łuczkiewicz poinformował, że na tę chwilę miasto zapowiada remont lokalu, ale nie podaje żadnych terminów oraz zakresu prac. Nie wiadomo, czy mieszkanie będzie dostosowane do potrzeb osoby z niepełnosprawnością. – W mojej sprawie czekam także na stanowisko Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Ciągle jeszcze wierzę w dobrą wolę urzędników z Wydziału Gospodarki Komunalnej i Gdańskich Nieruchomości – mówi pan Krzysztof.
Goryczy i żalu do władz miasta nie ukrywa zaangażowana w sprawę pana Krzysztofa radna Kulma. – Mam pytanie do wiceprezydenta Grzelaka: czy mając usta pełne frazesów o obronie konstytucji, sam jej albo nie zrozumie albo celowo łamie jej zapisy? Bo jak inaczej skomentować działania Gdańskich Nieruchomości podległych Panu Wiceprezydentowi wobec potrzebujących mieszkańców? – pytała Kulma – Jesteśmy tutaj dzisiaj, bo oczekujemy jasnych zasad i transparentnych procedur bo zarzutów kierowanych przez mieszkańców do GN i pana wiceprezydenta jest sporo.
Kamienica przy Grunwaldzkiej
Poniedziałkowa konferencja odbyła się przed kamienicą przy ul. Grunwaldzkiej 597, która 5 lat temu została sprzedana razem z lokatorami nieznanemu właścicielowi. Mieszkańcy żyją tu od lat 70., nie mają długów, często są to osoby starsze. – Gdańsk przez aktualną administrację jest określany miastem, gdzie rodzi się wolność. Kamienica, która stoi za nami jest dowodem na to, że to także miasto korupcji i obojętności elit – mówiła Stefania Gajcy, działaczka Młodych Razem Pomorze.
Od 5 lat mieszkańcy kamienicy są według prawa bezdomni, a właściciel kamienicy na różne sposoby utrudnia im życie, doszło nawet do podpalenia. – Aby pozbyć się mieszkańców, władze miasta obiecały im nieistniejące mieszkania, które nie istnieją. Pani prezydent odwiedziła raz mieszkańców, aby im zagrozić sprawą w prokuraturze, jeśli dalej się będą upominać o swoje prawo do dachu nad głową. W imieniu młodych, apeluję do władz miasta: jeśli chcecie realnie działać na rzecz mieszkańców, to tramwaje z napisem „wspieram kobiety” nie wystarczą. Potrzebne są realne działania które będą chronić każdego niezależnie stanu materialnego, pochodzenia i kapitału – nawoływała młoda działaczka.
W Gdyni nie lepiej
Jakub Żynis, aktywista miejski i członek Razem Gdynia, zwrócił uwagę, że problemy mieszkaniowe niestety nie są domeną jedynie Gdańska, ale dotyczą także Gdyni. Przypomniał, że przez 20 lat rządów prezydenta szczurka z Gdyni wyprowadziło się 25 tysięcy mieszkańców, a w tym samym czasie sąsiednie gminy urosły o 40 tysięcy. Samo Śródmieście Gdyni straciło 1/3 mieszkańców. – Stare, dobrze skomunikowane centralne dzielnice się wyludniają, a rośnie liczba ludzi na obrzeżach i w gminach ościennych. Oznacza to ogromne koszty i straty dla miasta. Strata 25 tysięcy mieszkańców to 50 mln złotych mniej w budżecie miasta. Wyprowadzanie się na obrzeża to setki milionów złotych wydane na budowanie nowej infrastruktury:dróg, szkół, kanalizacji – tłumaczył Żynis.
Żynis zauważył, że Gdynia sprzedaje miejskie grunty w atrakcyjnych centralnych lokalizacjach, "żeby łatać dziury w budżecie wywołane latami niegospodarności". – Na terenach tych powstają mieszkania które są poza zasięgiem większości gdynian. Jeśli chcemy żeby nasze miasto się rozwijało, a młodzi nie uciekali do sąsiednich gmin, to musimy zacząć oferować im lepsze warunki do życia. Czas zapewnić im wolność, jaką daje wynajem, ale bez niepewności, która cechuje rynek prywatny. Miasto musi przestać sprzedawać swoje ziemie i zacząć budować na nich wysokiej jakości mieszkania na wynajem w przystępnych cenach – stwierdził działacz Razem.
Magdalena Zglenicka, członkini zarządu okręgu gdyńskiego partii Razem: –Patrząc od kilku lat na politykę mieszkaniową prowadzoną przez władze miasta Gdyni, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że takiej polityki praktycznie nie ma. Mimo obowiązków wynikających z przepisów dotyczących budownictwa komunalnego oraz nabywania lokali pod najem komunalny miasto sukcesywnie wyzbywa się ich ze swoich zarówno poprzez sprzedaż jak i wyburzenie.
Rzeczywiście, w latach 1998-2020 gmina nabyła jedynie 21 lokali oraz wybudowała 138 mieszkań, jednocześnie sprzedając i wyburzając 3.770. W związku z powyższym, na przestrzeni ostatnich 22 lat, gmina utraciła łącznie 3.611 lokali, co stanowi spadek o ponad ⅓ zasobu mieszkaniowego. Na przestrzeni ostatnich 15 lat gmina tytułem odszkodowań wskutek niewywiązywania się obowiązku dostarczenia lokalu socjalnego była zobowiązana wypłacić 12.591.699,00 zł.
– Przy prawidłowym zagospodarowaniu tej kwoty gmina mogłaby chociażby częściowo odpowiedzieć na zapotrzebowanie lokalowe. Ze względu na to i inne rażące zaniedbania w zakresie polityki mieszkaniowej złożyliśmy do Wojewody Pomorskiego wniosek o zastosowanie czynności nadzorczych wobec organów Gminy Miasta Gdynia. Najwyższa pora, żeby miasto, które określa się jako przyjazne, w końcu zadbało o swoich mieszkańców – oceniła Zglenicka.
Razem interweniuje
Skarga do NIKu i wniosek do wojewody to nie pierwsze działania Razem w trójmiejskich sprawach mieszkaniowych. W czerwcu posłanka Magdalena Biejat zwróciła się w trybie interwencji poselskiej do Prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz z pytaniem o zakres remontów gdańskiego zasobu mieszkaniowego. – Wciąż czekamy na odpowiedź. Wiemy, że w tej sprawie interweniowali już lokalni działacze, ale te informacje wciąż są owiane tajemnicą. A przecież w sprawach wydawania publicznych środków nie może być takich tajemnic! – mówiła Biejat. – Jeśli nie uda się uzyskać informacji w drodze interwencji, podejmiemy kolejne kroki. Będziemy też bacznie przyglądać się losom skargi administracyjnej, którą gdyńskie Razem składa na prezydenta Szczurka – zapowiedziała posłanka.