Dziś o godz. 6 rano rozpoczął się strajk generalny w zakładach firmy Solaris. Strajkujących wspierali na miejscu posłowie i posłanki klubu Lewicy. Zabiegali m.in. o wpuszczenie na teren firmy przedstawicieli central związkowych
Solaris to jedna z czołowych polskich firm i jeden z największych producentów autobusów miejskich w Europie. Strajk jest wspólnym przedsięwzięciem OPZZ Konfederacji Pracy i NSZZ "Solidarność", a w referendum zakładowym poparło go 90 procent pracowników. Pracownicy firmy walczą o podwyżki w wysokości 800 zł brutto.
Strajkujących wspierają posłowie i posłanki klubu Lewicy: Adrian Zandberg i Maciej Konieczny z Razem oraz Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Katarzyna Ueberhan z Nowej Lewicy. Od rana na terenie zakładów w Bolechowie pilnowali, czy firma przestrzega prawa pracy w zakresie prawa do strajku.
- W Solarisie dzieje się to samo, co w wielu innych miejscach Polski. Wielkie firmy mają rekordowe zyski, ale płace pracowników stoją. Wystarczy wejść do sklepu, zobaczyć rachunki za gaz czy prąd, aby zorientować się, że jeżeli płace nie będą rosnąć, to miliony pracowników będą z miesiąca na miesiąc biednieć – mówił poseł Adrian Zandberg podczas konferencji prasowej, na której ogłoszono rozpoczęcie strajku. Posłanka Nowej Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk dodała: – Dzisiaj każdy z pracowników Solarisa przez inflację straci równowartość jednej pensji. Czas szalejącej drożyzny to czas, kiedy tymi zyskami trzeba się podzielić.
Poseł Maciej Konieczny przypomniał, że samoorganizacja pracowników w walce o godne płace to europejski standard. - Pracodawca sam z siebie nie będzie dzielił się zyskami, zrobi to, jeżeli będzie czuł, że w zakładzie są zorganizowani pracownicy. Z tego wynikają wysokie płace na zachodzie Europy, ponieważ tam związki zawodowe upominają się o swoje płace. Pracodawcy we Francji czy Hiszpanii nie są milsi i bardziej skłonni dzielić się zyskami. Oni po prostu wiedzą, że po drugiej stronie jest silny partner do negocjacji, z którym co roku trzeba usiąść do stołu – tłumaczył Konieczny.
Ze strajkującymi pracownikami mogli spotkać się jedynie posłowie i posłanki. Zarząd firmy Solaris nie pozwolił, aby na teren zakładu weszli przedstawiciele central związkowych: OPZZ i Konfederacji Pracy. Zandberg i Dziemianowicz-Bąk interweniowali w tej sprawie. Bezskutecznie.
Zandberg podkreśla, że związkowcy mają prawo spotkać się ze strajkującymi pracownikami, a firma nie powinna im tego utrudniać. – Cała sytuacja była dziwaczna. Podczas interwencji poselskiej zarząd Solarisa komunikował się tylko przez telefon. Siedzieliśmy z posłanką Dziemianowicz-Bąk i z pracownikami na stołówce, na terenie zakładu. Zaproponowaliśmy zarządowi spotkanie w tej sprawie i rozmowę na żywo, ale zarząd odmówił – relacjonuje poseł Zandberg. – Nie ma co bać się rozmowy. Żeby dojść do porozumienia, trzeba usiąść do stołu. Jakiś czas temu udało się doprowadzić do porozumienia w zakładach firmy Paroc w Trzemesznie. Tam zarząd spełnił postulaty strajkujących. Mam nadzieję, że uda się doprowadzić do tego także tutaj, w Bolechowie.
Zdjęcia: Artur Jaskulski