– Tarcza antyinflacyjna nie może pomijać cen biletów kolejowych – mówiła w Sejmie Paulina Matysiak, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym i posłanka Lewicy. – Bilety muszą być tańsze, żeby ludzie mogli dojechać do szkoły i do pracy.
Eksperci alarmują, że koszt dostępu do torów i dworców stale rośnie, a to przekłada się na wzrost cen biletów. - Ceny biletów w grudniu i w styczniu wzrosły od kilku do nawet 20 proc. Dla wielu rodzin w Polsce to poważna wyrwa w budżecie. Codzienne dojazdy do pracy czy szkoły są jak jedzenie czy rachunki za prąd - nie można z nich zrezygnować – mówiła posłanka z partii Razem na poniedziałkowej konferencji prasowej Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym.
W konferencji oprócz Matysiak udział wzięli Iwona Budych, prezes stowarzyszenia Wykluczenie Transportowe i doktor Jakub Majewski, prezes fundacji ProKolej. Zespół zaproponował rozwiązania, które mają obniżyć ceny biletów kolejowych i biletów komunikacji miejskiej, ograniczyć wykluczenie transportowe i zachęcać ludzi do korzystania z kolei. – Państwo powinno zachęcać ludzi do jazdy pociągiem, to ekologiczne i racjonalne rozwiązanie. Cała Europa inwestuje w kolej. A żeby to było możliwe, bilety muszą być tańsze - przekonywała Matysiak.
– Podczas gdy koszt dostępu do infrastruktury kolejowej nieustannie rośnie, od 10 lat nie zmieniły się opłaty za korzystanie z państwowych dróg. Jeśli w dobie wszechobecnej inflacji obniżamy cenę paliwa komunikat jest jasny: Polacy mają się przesiąść do aut. Nie ważne, że wzrosną korki, zanieczyszczenie, hałas i liczba wypadków. Bez alternatywy samochodami będą jeździć nawet ci, którym zabrano prawo jazdy - alarmował doktor Majewski. Ekspert zwracał uwagę, że poza aglomeracjami brakuje nawet podstawowych podstawowych połączeń autobusowych czy kolejowych, a do wielu miejscowości transport publiczny nie dociera wcale. - Jesteśmy krajem, gdzie można podróżować samochodem, albo chodzić pieszo. Żaden inny kraj w Europie nie jest tak uzależniony od aut – skomentował Majewski.
Jak podkreślała Iwona Budych, połączenia pasażerskie to jedna z branż, które najmocniej odczuły pandemię COVID-19. Obostrzenia związane z liczbą zajętych miejsc i kolejne lockdowny doprowadziły do sytuacji, w której spółki kolejowe i autobusowe znalazły się w kryzysie. Teraz najprswdopodobniej wzrośnie stawka dostępu do infrastruktury kolejowej, czyli specjalnej opłaty, którą każdy przewoźnik musi płacić spółce skarbu państwa, PKP Polskie Linie Kolejowe.
Zdaniem Budych to właśnie m.in. ta podwyżka skłoniła przewoźników do podniesienia cen biletów w grudniu 2021 i w styczniu bieżącego roku. Wyższe koszty będą też prawdopodobnie oznaczały cięcia kolejnych par połączeń - na niektórych odcinkach pociągi będą jeździć rzadziej, na innych wcale. - Nie ma żadnego uzasadnienia dla tak drastycznych podwyżek stawek dostępu do torów. W Europie, żeby ratować i wesprzeć transport kolejowy w czasie pandemii, albo zrezygnowano całkowicie z opłaty rezerwacyjnej (czyli opłaty za dostęp do infrastruktury), jak w Austrii czy w Luksemburgu, albo obniżono ją o połowę, jak w Holandii czy w Niemczech.
- Obniżenie opłat za dostęp do infrastruktury to jeden z naszych głównych postulatów. Poza tym, domagamy się obniżenia VAT za bilety kolejowe do 0 proc., tak jak zrobiono to z żywnością, oraz zniesienia akcyzy na energię trakcyjną. Spełnienie tych postulatów zagwarantuje niższe ceny biletów - stwierdziła posłanka Matysiak.
Propozycje Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym w najbliższy czwartek podczas specjalnego posiedzenia zostaną omówione z przedstawicielami trzech resortów - finansów, infrastruktury i aktywów państwowych.