Urząd Miejski w Głownie zdecydował się skrócić czas pracy. Pojawiły się jednak głosy, że w praktyce urzędnicy wykonują służbowe obowiązki w domu, po godzinach. Paulina Matysiak w ramach interwencji sprawdza, czy urząd przenosi w ten sposób koszty funkcjonowania na pracowników.
Rząd narzucił na samorządy obowiązek zmniejszenia zużycia prądu o co najmniej 10%, a za niewypełnienie tego obowiązku zagroził karami finansowymi. Urzędy głowią się nad różnymi rozwiązaniami, aby osiągnąć ten cel. W Głownie podjęto decyzję o skróceniu czasu pracy urzędu. Od stycznia br. urzędnicy pracują nie 8, a 7 godzin dziennie i zachowują prawo do dotychczasowego wynagrodzenia. Dzięki temu zmniejsza się zużycie prądu i innych zasobów w budynku. – Pojawiły się jednak sygnały od samych pracowników, że po wprowadzeniu tej zmiany nie wyrabiają się ze swoimi obowiązkami. W efekcie zabierają część pracy do domu i pracują po godzinach. A wiadomo, w domu korzystają już z mediów, które opłacają sami – mówi Paulina Matysiak, która w sejmie reprezentuje okręg wyborczy obejmujący Głowno
Parlamentarzystka wystosowała pismo interwencyjne do burmistrza Głowna, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. W piśmie pyta, czy urzędnicy rzeczywiście pracują 7 godzin w ciągu dnia, czy jednak są zmuszeni do nadrabiania zaległości we własnych czterech kątach.
— Chcę się dowiedzieć, czy pracownicy mogą w takim przypadku liczyć na służbowy sprzęt, np. laptop, a także na jakiekolwiek rekompensaty z racji zużytego prądu i Internetu — wyjaśnia posłanka Matysiak. — Pytam również o organizację pracy urzędu, o to, czy dołożono wszelkich starań, aby nie było potrzeby zabierania niedokończonych spraw do domu. Mam nadzieję, że władze Głowna zadbają o to, aby miejscy urzędnicy nie byli obciążeni dodatkowymi kosztami — dodaje.
Posłanka Matysiak przypomina, że jej ugrupowanie złożyło w Sejmie projekt ustawy o skróceniu czasu pracy do 35 godzin tygodniowo przy zachowaniu tych samych wynagrodzeń. – Uważamy, że tydzień pracy należy skrócić – tak, aby pracownicy byli bardziej wydajni, zdrowsi, mniej narażeni na wypalenie zawodowe. Dlatego z ciekawością przyglądam się działaniom głowieńskiego urzędu. Ale trzeba powiedzieć jasno: w skróceniu czasu pracy chodzi o to, aby pracownicy realnie pracowali krócej, a nie jedynie spędzali mniej czasu w biurze i byli zmuszeni do pracy po godzinach, na własnym sprzęcie, bez odpowiednich warunków – podkreśla posłanka Razem.
— Samo skrócenie czasu pracy urzędników to krok w dobrym kierunku. Dodatkowa godzina odpoczynku może na dłuższą metę zwiększyć wydajność pracowników. Ale ta zmiana nie może być tylko na papierze — komentuje Henryk Wójtowicz, działacz Razem i mieszkaniec Głowna. — Jako Razem promujemy ideę skracania czasu pracy i traktujemy ją serio. Sytuacja, w której pracownik "zabiera biuro od domu", a pracodawca oszczędza na utrzymaniu do biura jest niedopuszczalna. Dlatego będziemy śledzić sytuację w głowieńskim urzędzie i walczyć o to, aby wprowadzona zmiana była realna. Instytucje publiczne powinny kreować nowe, dobre standardy zatrudnienia i mam nadzieję, że tak będzie w tym przypadku — podkreśla Wójtowicz.