Kilkuset pracowników żłobków, DPS, ośrodków pomocy społecznej i urzędników miejskich protestowało dziś na ulicach Olsztyna. Pracownicy domagają się podwyżki inflacyjnej. Wśród protestujących byli działacze partii Razem. Do demonstrujących przemówił poseł Adrian Zandberg.
Pracownicy samorządowi są od miesięcy w sporze z władzami Olsztyna. Domagają się podwyżek, które zrekompensowałyby wzrost cen w sklepach. Chcą także, żeby system przyznawania premii i dodatków był przejrzysty.
– Polska musi godnie płacić swoim pracownikom! Widzę tu opiekunki żłobkowe, które dbają o nasze dzieci, kiedy idziemy do pracy. Ludzi z domów pomocy społecznej, którzy opiekują się osobami starszymi, schorowanymi. Pracowników socjalnych, którzy rozwiązują problemy społeczne, pomagają dzieciakom z trudnych środowisk. Chcę wam powiedzieć, w imieniu swoim, w imieniu Razem i całej Lewicy - wykonujecie ważną, niezmiernie potrzebną pracę. Tę pracę Polska musi w końcu docenić i godnie opłacić – mówił do protestujących pracowników poseł Zandberg.
Posłowie Lewicy i współprzewodniczący partii Razem Adrian Zandberg i Magdalena Biejat interweniowali w sprawie pracowników olsztyńskiej budżetówki u prezydenta miasta Piotra Grzymowicza. - Niestety, pan prezydent nie reaguje na nasze interwencje poselskie. Ci, którzy rządzą Olsztynem, mówiąc delikatnie, nie popisali się. My tej sprawy nie odpuścimy. Ludzie, którzy ciężko pracują dla Polski - tak jak wy! - mają dostawać godne pensje. Przyszły rząd musi podnieść pensje w budżetówce i zadbać o porządne wynagrodzenia pracowników, tam, gdzie ma wpływ na samorządy. To jest nasz warunek. Inaczej nie dostanie naszych głosów - zapowiedział Zandberg podczas demonstracji.
- Prezydent Grzymowicz nie rozumie, że miasto to nie jest jego prywatny folwark. Dialog społeczny w naszym mieście leży w gruzach. Pracownicy samorządowi zarabiają tak marnie, że odchodzą z pracy dla miasta. Jeżeli prezydent nie rozumie, że tu trzeba zmiany, to trzeba zmienić prezydenta - mówił pod Ratuszem radny Bartosz Grucela z partii Razem.
- Kiedy pan prezydent obejmował władzę w Olsztynie, zarabiałam jako urzędniczka średnią krajową. Dziś, po latach ciężkiej, rzetelnej pracy, zarabiam sześć złotych powyżej płacy minimalnej. To samo dotyczy setek innych pracowników. Pan prezydent skąpi na pensje dla nas, ale sam sobie dał 100 procent podwyżki, rozdaje premie dyrektorom. To musi się zmienić! - mówiła na demonstracji Ewa Wyka, przewodnicząca związku zawodowego pracowników urzędu miasta.
Lider protestujacych z domu pomocy społecznej, Krzysztof Tomasik, zwrócił się do polityków Platformy Obywatelskiej.- Tu, w Olsztynie to wy rządzicie. Dlaczego nie podnosicie nam pensji? Dlaczego oszczędzacie na nas, szeregowych pracownikach? - pytał.
Politycy partii Razem od dłuższego czasu podnoszą temat płac pracowników samorządowych. Posłanki Razem Magdalena Biejat i Paulina Matysiak przedstawiały sprawę olsztyńskich pracowników podczas debaty w Sejmie. Olsztyński Ratusz konsekwentnie nie chce się zgodzić na postulaty płacowe związków zawodowych.