– Tracimy nadzieję. Jesteśmy na skraju psychicznej i fizycznej wytrzymałości. Gdy Polska i rząd świętowali polską niepodległość, my, obywatele RP, zamknięci w piekle na ziemi, zostaliśmy zapomniani i porzuceni. Jeśli mamy umrzeć, to chcemy umrzeć razem. Żądamy wolności, sprawiedliwości i bezpieczeństwa – mówiła w Sejmie Alicja Taha, której córka z mężem i małymi dziećmi nadal jest uwięziona w Strefie Gazy.
W poniedziałek w Polsce wylądował samolot z grupą ewakuowanych ze Strefy Gazy obywateli i obywatelek Polski. Na jego pokładzie byli siostrzeńcy Samiry Ramadan: trzynastoletnia Simy, czternastoletni Halil i piętnastoletni Mustafa. Podczas konferencji prasowej w Sejmie Ramadan podkreśliła, że „Sima, Halil i Mustafa przeżyli koszmar, który nie powinien być udziałem żadnego dziecka”.
– Dzisiaj moja siostra, jej mąż i szóstka ich dzieci mieszkają u mnie w 40-kilku metrowym mieszkaniu. Polski rząd w ogóle nie zainteresował się tym, co stanie się z Polakami ewakuowanymi ze Strefy Gazy. Czy mają gdzie spać, czy mają jakiekolwiek środki, czy mają tu rodziny? Przecież to osoby, które przylatują tu z niczym. Wszystko, co miały, legło w gruzach. Większość uciekała tylko z telefonem i paszportem w ręku – mówiła Ramadani i pytała, dlaczego resort spraw zagranicznych nie ma żadnego planu wsparcia dla tych osób.
– Dlaczego nie zostały uruchomione zasiłki celowe dla ofiar katastrof i konfliktów zbrojnych? Osoby, które tu przylatują ze Strefy Gazy, ocalały z ludobójstwa. Rząd nie zapytał, czy trójka dzieci, która widziała i doświadczyła w ciągu ostatniego miesiąca więcej, niż wszyscy ministrowie razem wzięci, nie potrzebuje wsparcia psychologicznego, czy ma gdzie się udać po tej straszliwej podróży. Domagamy się natychmiastowego zapewnienia przez rząd mieszkań, środków do życia, wsparcia psychologicznego i medycznego wszystkim osobom potrzebującym – dodała Ramadani.
Głos zabrała także Alicja Taha, której mąż jest Palestyńczykiem. Wcześniej mieszkali razem z dziećmi przez 24 lata w Gazie. W Strefie Gazy pozostała ich córka wraz z mężem i dzieckiem. – Moja córka ciągle czeka na ewakuację. Ona, jej 3-letnia córeczka, która dziś ma urodziny, i jej mąż, Palestyńczyk – mówiła Alicja Taha, po czym odczytała apel do ministra spraw zagranicznych, który otrzymała od córki.
„Panie ministrze, zwracam się do pana, bo to pańskie ministerstwo postawiło mnie dziś przez nieludzkim wyborem. Pan konsul Jacek Biegała naciska, bym wyjechała ze Strefy Gazy i porzuciła tu mojego męża, miłość mojego życia. Nie zrobię tego, moja córka nie będzie się wychowywała bez ojca. A pańskim obowiązkiem jest zrobić wszystko, żeby uratować życie obywatela Polski” – pisze Polka i żąda „natychmiastowego przywrócenia prawa do ewakuacji męża”.
Jedną z pierwszych osób, która rozpoczęła starania o ewakuację ze Strefy Gazy jest dr Osama Abo Zebida. On i jego małżonka, nie otrzymali jeszcze zgody na wyjazd z Gazy. Zgodę dostała czwórka ich dzieci: 9-letni Mahmoud, 13-letnia Aya, 15-letnia Layan i 16-letnia Lana, ale te są zbyt przerażone, żeby podróżować bez rodziców. Nie oddalają się od nich na krok. Ich stan psychiczny pogorszył się drastycznie, gdy kilka dni temu zbombardowany został dom stojący tuż obok budynku, w którym schroniła się rodzina Abo Zebidów. W sumie w Gazie nadal przebywa co najmniej osiemnaścioro polskich obywateli i obywatelek.
Maciej Konieczny, poseł partii Razem i przewodniczący polsko-palestyńskiej grupy parlamentarnej, zaapelował do MSZ o przyspieszenie ewakuacji polskich obywateli i ich rodzin oraz o zapewnienie osobom, którym udało się wrócić do Polski, wszelkiego niezbędnego wsparcia: materialnego, mieszkaniowego i psychologicznego. W poniedziałek posłowie i senatorki Razem zwrócili się do MSZ z pytaniami o to, jaki plan pomocy dla tych osób ma Ministerstwo i rząd. Odpowiedzi do tej pory nie otrzymali.
Po konferencji prasowej krewni osób, które zostały ewakuowane ze Strefy Gazy oraz tych, które na ewakuację wciąż czekają, otrzymały zaproszenie na spotkanie w MSZ. Ma się ono odbyć w czwartek (16.11) o godzinie 8:30.