- Przez szkodliwe reformy podatkowe rządu Prawa i Sprawiedliwości stolica straciła 11 mld złotych przez 8 lat - mówi Magdalena Biejat, kandydatka na prezydentkę stolicy. - Złożyłam pismo do Donalda Tuska, w którym domagam się zwrotu tych pieniędzy.
Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu i przewodnicząca partii Razem, w ostatnią środę ogłosiła swój start w wyborach samorządowych w Warszawie. Jej kandydaturę popiera też Nowa Lewica i stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
Na piątkowej konferencji prasowej Biejat przedstawiła sposób na zwiększenie budżetu Warszawy. Byłoby nim odzyskanie środków, które stolica straciła na Polskim Ładzie i innych regulacjach podatkowych. - 11 miliardów złotych to połowa rocznego budżetu miasta. PiS wiedział, że nie cieszy się w Warszawie popularnością, dlatego po prostu odebrał te pieniądze mieszkańcom i mieszkankom - mówiła.
Zdaniem Biejat dodatkowe pieniądze powinny zostać przeznaczone przede wszystkim na inwestycje mieszkaniowe. - Potrzebujemy dużego projektu budowy mieszkań na wynajem - nowoczesnych, zielonych osiedli, z umiarkowanym, regulowanym czynszem. Mamy kryzys mieszkaniowy, koszty kredytów czy najmu na rynku prywatnym są zbyt wysokie dla wielu pracujących ludzi. Duży zastrzyk gotówki pozwoli ten kryzys rozwiązać - argumentowała.
- Osobny problem to bardzo niskie pensje pracowników sektora samorządowego - uważa. - Budżetówka na poziomie centralnym dostała podwyżki, i słusznie. Ale w samorządzie podwyżek nie ma - w OPS-ach, w ośrodkach kultury, w urzędach wciąż zarabia się naprawdę grosze, płace oscylują wokół minimalnej. Te płace trzeba podnieść. Warszawa może być dobrym, uczciwym pracodawcą - mówiła.
Kandydatka Lewicy i ruchów miejskich złożyła już w KPRM pismo do premiera Donalda Tuska, w którym domaga się zwrotu utraconych 11 mld złotych. Wzywa do poparcia tej inicjatywy pozostałych kandydatów na urząd prezydenta stolicy - Rafała Trzaskowskiego i Tobiasza Bocheńskiego. - Uważam, że to jest sprawa ponad podziałami politycznymi. Wszyscy kandydaci, jeśli mają w sercu Warszawę, jeśli zależy im na rozwoju miasta, powinni się do tego apelu przyłączyć. To jest moment na to, żeby pokazać, że wasza lojalność leży po stronie miasta, którym chcecie rządzić, a nie waszych partii politycznych - stwierdziła.