Dziś w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu zmiany ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Nowe zasady to w praktyce podwyższenie realnego progu wyborczego. — Ta ordynacja to kompromitacja i pogrzebanie zasady proporcjonalności — alarmuje Partia Razem.
Projekt ordynacji został złożony przez klub Prawa i Sprawiedliwości. Według projektu każdy okręg wybierałby sztywną liczbę europosłów - minimum trzech, maksymalnie sześciu. Dzisiaj w wyborach do europarlamentu obowiązuje system proporcjonalny, w którym głosy na poszczególne listy przeliczane są na mandaty metodą d’Hondta w skali całego kraju. Mandaty są rozdzielane między poszczególne listy po ustaleniu liczby mandatów przypadających poszczególnym komitetom. Europosłami zostają ci kandydaci, którzy na danej liście otrzymali największą liczbę głosów. na otrzymali największą liczbę głosów.
— Dotychczasowa ordynacja była najbardziej proporcjonalna ze wszystkich w krajowych wyborach. To w tym kierunku powinniśmy iść także w przypadku innych wyborów. Ordynacja do PE nie premiowała zwycięzcy jak ordynacja sejmowa. Przypomnijmy, w ostatnich wyborach do Sejmu PiS zyskał większość parlamentarną po zdobyciu 40% — komentuje Maciej Konieczny z zarządu Partii Razem.
— Projekt posłów PiS próbuje proporcjonalność zrównać z ziemią przez przypisanie mandatów europoselskich do poszczególnych okręgów — mówi członkini zarządu Razem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Działaczka Razem zwraca uwagę, że przypisanie mandatów do okręgów będzie oznaczało podwyższenie realnego progu wyborczego. — Na pozór wszystko wygląda niewinnie. Oficjalnie pozostaje pięcioprocentowy próg wyborczy. Ale rzeczywisty próg wyborczy będzie znacznie wyższy, bo przy tak małych okręgach metoda d’Hondta przestaje być proporcjonalna. Co innego w wyborach parlamentarnych, gdzie okręgi mają dziś przypisane od 8 do 20 mandatów — tłumaczy Dziemianowicz-Bąk.
Skoro PiS twierdzi, że zmniejszenie liczby partii politycznych w PE doprowadzi do "ustabilizowania" demokracji to czy uważa, że najbardziej stabilna demokracja jest w Chinach?
Marcelina Zawisza, zarząd krajowy Razem
W trzymandatowym okręgu faktyczny próg umożliwiający zdobycie mandatu to połowa wyniku zwycięzcy, czyli 20–25% głosów. W okręgu sześciomandatowym próg może wynosić około 15%. — Zwiększenie realnych progów wyborczych uderzy przede wszystkim w mniejsze i krócej istniejące ugrupowania. Taka ordynacja będzie skutkowała zabetonowaniem sceny politycznej na lata. Prawo i Sprawiedliwość chce za jednym zamachem wyeliminować konkurencję na prawicy i zmusić opozycję do taktycznego zjednoczenia. Nadzieja, że PiS zaspokoi kiedyś swój głód stołków i mandatów, po raz kolejny okazuje się płonna. — oburza się jedna z liderek Partii Razem, Marcelina Zawisza. — Skoro PiS twierdzi, że zmniejszenie liczby partii politycznych w PE doprowadzi do "ustabilizowania" demokracji, to czy uważa, że najbardziej stabilna demokracja jest w Chinach?
Partia Razem ostrzega, że forsowanie projektu nowej ordynacji do PE to prawdopodobnie pierwszy krok w kierunku zmiany ordynacji w wyborach do Sejmu. — Nie łudźmy się, że PIS zatrzyma się na zmianach ordynacji wyborczej do europarlamentu. Takie zapisy bardzo łatwo przełożyć na wybory parlamentarne: stworzyć cztero- i pięciomandatowe okręgi odpowiadające okręgom senackim. Skutek? Sejm składający się praktycznie tylko z prawicy i centroprawicy. Czyli ogromna część polskiego społeczeństwa pozostanie bez reprezentacji — podsumowuje Zawisza.