- Jeżeli chcemy, żeby lewicowi wyborcy mieli reprezentację w Parlamencie Europejskim i w Sejmie, to Razem, Biedroń i SLD muszą usiąść do stołu - mówią politycy Partii Razem. Deklarują, że są otwarci na rozmowy.
- Trudno uznać wynik wyborów samorządowych za dobry. Musimy z pokorą wyciągnąć wnioski i przemyśleć dalszą strategię działania - powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, jedna z liderek Razem, na dzisiejszej konferencji prasowej podsumowującej start ugrupowania w wyborach samorządowych. W wyborach do sejmików Partia Razem zdobyła 1,5% głosów.
Za jedną z przyczyn takiego wyniku politycy Razem uznają polaryzację sceny politycznej. - Te wybory pokazały, jak bardzo Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się zabetonować polską scenę polityczną. Wyborcy wciąż słyszą groźby: “jeśli nie zagłosujecie na PO, to PiS dalej będzie niszczył demokrację” albo “jeśli nie zgłosujecie na PiS, to wrócą ośmiorniczki i układy”. Ale nie mamy wątpliwości, że rozdrobnienie po naszej stronie sceny politycznej pomogło PO-PiSowi. Tej wyborczej lekcji nie warto powtarzać - stwierdziła Dziemianowicz-Bąk.
Liderzy Razem deklarują, że przed kolejnymi wyborami są gotowi podjąć rozmowy z innymi ugrupowaniami o lewicowym programie. - Jesteśmy przekonani, że naszym obowiązkiem jest dziś podjąć próbę rozmowy z partiami na lewo do PO-PiSu. Będziemy kontynuować współþracę ze środowiskami, z którymi udało się wspólnie wystartować w wyborach do rad i na prezydentów miast. Ale będziemy także szukać porozumienia z tymi, z którymi dotąd nie udawało się jej znaleźć - zadeklarowała Dziamianowicz-Bąk.
Partia Razem liczy, że współpracę uda się nawiązać przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w maju nadchodzącego roku. - Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której lewicowi wyborcy znów musieliby wybierać między kilkoma listami wyborczymi. W Parlamencie Europejskim polska lewica ma o co walczyć. Po majowych wyborach rozstrzygać się będą losy Wspólnoty i Polski w tej wspólnocie. Tylko silna lewica będzie w stanie przeciwstawić się fali nacjonalizmu zalewającego Europę, upomnieć o pracowników i zawalczyć o zasypanie nierówności płacowych drążących Unię - zauważył Maciej Konieczny z zarządu krajowego Razem.
Politycy Razem zapewniają, że w razie niepowodzenia rozmów ugrupowanie jest gotowe do samodzielnego startu w nadchodzących wyborach. - Jesteśmy przygotowani do tego, żeby wystartować pod własnym szyldem. Nie przesądzamy dziś, jaki będzie rezultat rozmów z innymi siłami z lewej strony sceny politycznej. Nadal widzimy różnice, które nas dzielą. Robimy politykę zupełnie inaczej niż SLD i pozostajemy krytyczni wobec wielu działań partii Włodzimierza Czarzastego. Blisko nam do Roberta Biedronia, ale i między nami są różnice. Wiemy jednak, że budowa silnej lewicy to nasz obowiązek wobec strajkujących pracowników LOT-u, uczestniczek Czarnego Protestu, protestujących pielęgniarek i nauczycieli czy osób niepełnosprawnych i ich opiekunów - tłumaczył Konieczny.
- Wiemy, jak ważna jest wiarygodność, tożsamość i niezależność. Oczywiście, że wolelibyśmy samodzielnie wygrać wybory, zapewne podobnie jak SLD i Robert Biedroń, który planuje autorski projekt. Ale mimo własnych szyldów i ambicji jesteśmy politykami i nie będziemy obrażać się na rzeczywistość. W najbliższych wyborach nie ma miejsca na trzy lewicowe listy. Wierzymy, że inna polityka jest możliwa - ale warto, żeby była też skuteczna - podsumował Konieczny.