Wrocławscy liderzy Razem i poseł Adrian Zandberg wspierają związkowców walczących o wyższe prace w budżetówce. – Pracownicy sfery budżetowej nie mogą być pozostawieni bez wsparcia podczas obecnego kryzysu – przekonują.
— Lewica stoi i będzie stać po stronie pracowników. Działanie państwa opiera się na pracy osób w budżetówce. Ta praca jest ważna, więc powinna być godna, stabilna i dobrze wynagradzana — mówiła liderka wrocławskich struktur Razem Marta Stożek na dzisiejszej konferencji prasowej koalicji Lewicy. Konferencja odbyła się przed pikietą Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych dotyczącą podwyżek dla budżetówki. W pikiecie oprócz lokalnych działaczy Razem wzięli udział poseł ugrupowania Adrian Zandberg oraz posłanka Nowej Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Związkowcy z OPZZ domagają się podwyżek płac w sferze budżetowej o 20%, by zrekompensować rosnące koszty życia, wyższe raty kredytów, wyższe ceny żywności, prądu i ogrzewania.
Zarówno działacze Razem, jak i związkowcy zwracają uwagę, że propozycje rządowe nie pozwalają na wyrównanie rosnących kosztów życia. — Rząd tak naprawdę serwuje budżetówce cięcia, bo przy kilkunastoprocentowej inflacji kilka procent podwyżki realnie oznacza obniżki wynagrodzeń — wyliczał Filip Chudy, lider wrocławskiego Razem. – Nie możemy pozwolić na to, żeby zatrudnieni w usługach publicznych, z których korzystamy wszyscy, zostali w tak ważnym momencie na lodzie – przekonywał działacz.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zwróciła uwagę, że polskie władze zajmują się niepotrzebnymi konfliktami z Unią Europejską, zamiast rozwiązywać problemy w kraju. — Prawdziwy patriotyzm to nie jest machanie biało-czerwoną flagą, tylko budowa lepszej Polski. Lewica złożyła projekt ustawy mający zagwarantować 20% podwyżki dla pracujących dla państwa — mówiła posłanka Nowej Lewicy.
— Jak widać w raporcie budżetowym, pieniądze na realne podwyżki są. I rządzący, owszem, przymierzają się do podwyżek, ale własnych wynagrodzeń. Tymczasem dla budżetówki mają takie propozycje, po których jej pracownicy będą biedniejsi. To skandal, że polityka zaciskania pasa według PiS dotyczy tylko pracowników, a nie dygnitarzy — podsumował poseł Adrian Zandberg