Minister Czerwińska ogłosiła, że realny deficyt budżetowy jest o 30 miliardów mniejszy od zakładanego w ustawie budżetowej na 2018 rok. Partia Razem i Unia Pracy wspólnie domagają się podwyżek dla budżetówki.
- Czas podnieść płace w budżetówce. Pielęgniarki, nauczyciele, pracownicy pomocy społecznej czy wreszcie szeregowi urzędnicy zarabiają grosze - przekonywał Adrian Zandberg na dzisiejszej wspólnegj konferencji partii lewicowych. - W budżecie są pieniądze na podwyżki. Niestety, dochodzą do nas niepokojące informacje, że rząd woli je przeznaczyć na prezenty dla wielkiego biznesu - skomentował polityk Razem, odnosząc się do rozmowy minister Czerwińskiej z amerykańskim serwisem Bloomberg. W wywiadzie skierowanym do inwestorów minister finansów zapowiedziała, że przygotowuje cięcia podatków.
- Nie zgadzamy się na prowadzenie polityki pod dyktando amerykańskich korporacji. Niedawno nagłośniliśmy, jak PiS zmienił się listę leków refundowanych na życzenie ambasady USA. Pani ambasador Mosbacher nie powinna decydować o polskim prawie i podatkach. Te dodatkowe pieniądze wypracowali polscy pracownicy. Domagamy się, żeby te środki trafiły do pracowników, a nie na konta zagranicznych firm - mówił Zandberg.
- Nie zgadzamy się na prowadzenie polityki pod dyktando amerykańskich korporacji. Niedawno nagłośniliśmy, jak PiS zmienił się listę leków refundowanych na życzenie ambasady USA. Pani ambasador Mosbacher nie powinna decydować o polskim prawie i podatkach. Te dodatkowe pieniądze wypracowali polscy pracownicy. Domagamy się, żeby te środki trafiły do pracowników, a nie na konta zagranicznych firm - mówił Zandberg.
Marcelina Zawisza z zarządu krajowego Razem zwróciła uwagę, że pracownicy budżetówki od lat czekają na podwyżki. - Ich pensje nie nadążają za wzrostem cen. Za takie pieniądze nie da się utrzymać, więc zaczyna brakować pielęgniarek, pracowników społecznych, nauczycieli czy policjantów. Pracownicy budżetówki stawiają sprawę jasno: “Nie stać nas na to żeby dłużej czekać”. Podczas protestu jednego z Domów Pomocy Społecznej pracownicy opowiadali, że podwyżkę dostają tylko wtedy, kiedy rośnie płaca minimalna. Bo zarabiają właśnie tyle, ile wynosi minimalne wynagrodzenie - tłumaczyła Zawisza.
- Chcemy, żeby polski rząd prowadził politykę w interesie pracowników, a nie zagranicznych korporacji - stwierdził Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy i odwołał się do najnowszego raportu Oxfamu. - Garstka najbogatszych posiada tyle majątku, co połowa ludzkości. Nie ma powodu, żebyśmy dosypywali wielkiemu biznesowi jeszcze więcej pieniędzy z naszego budżetu. To polscy pracownicy zasługują na porządne, europejskie płace. My, lewica, chcemy podwyżek dla budżetówki. Tylko tak rząd może zapobiec fali strajków - podsumował polityk UP.